piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 9. 'Miłość bez wza­jem­ności zaw­sze jest najsilniejsza.'

- Richi, przecież to twoja Nicole! - usłyszałam czyjś stłumiony głos. 
 Był znajomy, ale jakby dochodzący z oddali. Nie mogłam zidentyfikować do kogo należy. Miałam zbyt ciężkie powieki, by je podnieść. Czułam w skroniach pulsujący ból, który nie dawał za wygraną. Chyba pierwszy raz było mi tak cholernie zimno. Nie czułam stóp, ani dłoni. 
 - Leć do Morgensterna i powiedz, że ją znaleźliśmy. 
Po rozpoznaniu głosu Freitaga, z trudem otworzyłam oczy. Zdejmował właśnie żółtą kurtkę, charakterystyczną dla Niemieckiego Teamu. Okrył mnie nią, ale nie miałam nawet sił, by podziękować. Usiadł obok i przytulił jak za starych, dobrych czasów. Ciepło jego ciała, powoli przenikało do mojego. 
 - Dobrze, że nie wypiłaś zbyt dużo tego cholerstwa - skrzywił się i wyrzucił butelkę - Tylko powiedz mi jedno: Co ty tu robisz? 
Ponownie przymknęłam oczy, a Richard delikatnie potrząsnął moim ciałem. Tak, jak gdyby było zupełnie bezwładne. Powoli wszystko sobie przypominałam. Doskonale wiedziałam, jak i dlaczego się tu znalazłam, ale stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli nikt się o tym nie dowie. Po chwili, usłyszałam czyjeś kroki. Zza rogu kamienicy, wyłonili się Gregor i Thomas. 
- Nikki! - ten pierwszy podbiegł i spontanicznie uwiesił ręce na mojej szyi - Martwiłem się. 
- Trener wie? - zdołałam wydukać totalnie zachrypnięta. - 
- Wiemy tylko my - zapewnił Morgi. 
Schlierenzauer objął mnie jeszcze mocniej i delikatnie uniósł do góry. Poczułam dotyk ust skoczka na swoim czole. 
- Jesteś rozpalona. Wracamy do hotelu. 
 - Wezmę ją, oboje wiemy, że jestem silniejszy - zaoferował się Thomas. 
 - Poradzę sobie - uciął Schlieri i poszedł przodem w kierunku naszego tymczasowego miejsca pobytu. Próbowali mnie zagadywać, nie pozwolili odpocząć. Myśleli, że jeśli zamknę oczy, już w ogóle się nie obudzę? Kupując Jacka Danielsa, nie miałam na myśli na pewno tego. Chciałam przynajmniej na jakiś czas odpocząć od tego wszystkiego. I chyba się udało - niestety, z konsekwencjami. Mimo, że ból nie ustępował i wciąż odczuwałam zimno, w ramionach skoczka czułam się lepiej, bezpieczniej. Po kilku minutach, dotarliśmy do hotelu. Zaraz po otwarciu drzwi, uderzyła w nas fala gorąca. Zmierzali po schodach, a Gregor wciąż mnie niósł. Obiecałam w duchu, że jeszcze kiedyś im się za to odwdzięczę. Dotarliśmy na wyznaczone piętro, a Morgenstern najciszej jak się dało, przekręcił kluczyk. Gdy starszy przeszukiwał apteczkę, młodszy szczelnie okrył mnie wełnianą kołdrą i oznajmił, że zejdzie do kuchni, by zaparzyć gorącą herbatę. Blondyn podał mi do ręki rtęciowy termometr, który znalazł w szafce. W oczekiwaniu na wynik pomiaru, czytał kolejne ulotki dołączone do leków. Tuż po powrocie Schlierenzauera, pokój wypełnił znajomy dźwięk. Wyjęłam aparaturę i zerknęłam na słupek rtęci.  
- 39.5°C, nie jest kolorowo - w wyrazie twarzy chłopaków, dostrzegłam troskę.
- Nie wiem, jak te leki zareagują z alkoholem, który masz we krwi, ale musimy czymś zbić temperaturę. 
Połknęłam dwie sporej wielkości tabletki, upiłam łyk gorącego napoju i ponownie ułożyłam głowę na poduszce. Przysłuchiwałam się ich rozmowie. 
- Idź do siebie, jutro konkurs, a jest już grubo po północy. 
- Zostaję tu na noc - warknął zaborczo Schlieri - Albo przynajmniej dopóki Nikki nie poczuje się lepiej. 
- Nic jej nie będzie, idź spać. 
- Mam pomysł. Ty połóż się na swoim łóżku, a ja obok niej. 
Morgi niechętnie przystał na pomysł 23-latka. Ten wyjął z kieszeni spodni redbulla i położył się tuż obok. Czułam jak wielokrotnie dotykał ustami mojego czoła, by sprawdzić czy wciąż jest takie gorące. Wyczerpana nadmiarem wrażeń, zasnęłam.
 ~*~
Kiedy zadzwonił budzik, na dworze było jeszcze szaro. 6.30. Równie dobrze moglibyśmy opuścić Obersdorf wczoraj wieczorem, ale poziom organizacji w kadrze był bliski zeru. Wzdrygnęłam się na wspomnienie minionej nocy, przy okazji szturchając Schlierenzauera, który leżał tuż obok. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się w drugą stronę. Najwyraźniej nie miał ochoty jeszcze wstawać. Na dzisiejszy dzień zaplanowano kwalifikacje i noworoczny konkurs. Cała impreza miała rozpocząć się o 11, stąd tak wczesna pobudka. Korzystając z faktu, że skoczkowie jeszcze spali, wygramoliłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Im trzeźwiej myślałam, było mi coraz bardziej głupio z powodu mojej bezmyślności. Spojrzałam w lustro, wyglądałam fatalnie. Z popuchniętymi oczyma i niemal sinymi ustami, przypominałam potwora. Na dodatek, ledwo oddychałam przez zatkany katarem nos, a każde przełknięcie śliny powodowało ból gardła. No tak, konsekwencje głupoty. Doprowadziłam się do w miarę normalnego stanu i po kwadransie wróciłam do pokoju. Kołdra Thomasa leżała na podłodze, a mało brakowało, żeby on sam zleciał z łóżka. Polanie kubełkiem zimnej wody było trochę oklepane, a żaden inny pomysł nie przychodził mi do głowy, więc zebrałam w sobie wszystkie siły i...
 - Pobudka - wychrypiałam cicho, choć nie taki miałam zamiar - O szit, chyba tracę głos. 
 - Która godzina? - Śpiący Królewicz Morgenstern, przetarł zaspane oczy. 
- Pięć po siódmej - wydobyłam z siebie resztki dźwięku. 
- Chyba czeka cię wizyta u naszego kadrowego lekarza. Dzisiaj obejrzysz konkurs w telewizji, mała. Mała, mała, mała... Przepraszam, czy mogę go zabić? 
Chyba czytał mi w myślach i, by uchronić się przed utratą życia, zebrał swoje manatki i poszedł wziąć prysznic. Dopinałam walizki, gdy pomieszczenie wypełnił dźwięk dzwonka dochodzący z telefonu Morgiego. Był tak intensywny, że wybudził z głębokiego snu Gregora. Ba, wskrzesiłby nawet umarłego. 
- Wyłączcie to, błagam! - próbował się jak najdalej odsunąć, ale w efekcie uderzył głową o ścianę. Był o krok od szafki nocnej Thomasa, ale ten wyleciał nagle z łazienki. Z jego nagiego torsu, wciąż unosiła się para. Muskulatury mógł mu chyba pozazdrościć niejeden piłkarz. 
Dlaczego jesteś taki seksowny?
Chwycił iPhona i z powrotem wrócił do łazienki. Usłyszałam tylko "Hej kochanie", gdy zamykał drzwi, więc mogłam spokojnie domyślić się, kto dzwonił. Zostałam na chwilę sama, bo Schlieri wrócił do swojego tymczasowego lokum, by tam skorzystać z łazienki. Nie mogłam długo nacieszyć się spokojem. Po zaledwie dwudziestu minutach, był tu z powrotem. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Tuż za progiem, w kadrowej kurtce stał trener. 
- Nie wiem, co robiliście tu w nocy we trójkę, ale nie będę wnikał. Ruszcie się, bo autobus już czeka.
- Na pewno nie to, o czym myślisz - burknął półprzytomny Gregor. 
- Skąd wiesz, o czym myślę, Schlierenzauer? Po konkursie karne pięć kilometrów. 
 - O co te spiny? Jesteśmy już gotowi - wtrącił Thomas. 
- Morgenstern, potowarzyszysz mu. Skoro nie pozabijaliście się przez całą noc, mogę z czystym sumieniem przydzielić wam jedną karę. 
 Wolałam się nie odzywać, bo wieczorne bieganie jakoś mi się nie uśmiechało. Zabraliśmy walizki i posłusznie ruszyliśmy za Poitnerem. Mój kaszel i barwa głosu nie umknęły uwadze Alexa. Kolejny raz usłyszałam, że zostaję w hotelu. Thomas i Gregor wykorzystali dwugodzinną podróż na odpoczynek. Byłam zdana na towarzystwo Manuela, którego bardzo polubiłam. Potrafił znaleźć jakiś zabawny szczegół w najbardziej poważnej sytuacji. Nawet trener przymykał oko na jego wybryki. Nie byłam pewna, czy tak samo w stosunku do kolegi zachowa się Schlieri. Brunet włamał się na jego facebookowy profil i wrzucił kilka, kompromitujących zdjęć.
 ~*~
Tym razem przydzielanie pomieszczeń hotelowych nie przebiegło tak chaotycznie. Alex stwierdził, że dzielenie pokoju z Thomasem służy skoczkowi, więc ponownie ulokował nas razem. No właśnie... Komu służy, temu służy. Ledwie skończyliśmy się rozpakowywać, a do naszego pokoju wtargnął Schlierenzauer: 
- Nie chciałbyś się zamienić? - zapytał z cwanym uśmiechem. 
- Pfff, nie oddam ci mojego talizmanu! - krzyknął rozbawiony Morgenstern. 
- No weź... Hayboeck ślini się w nocy. Błagaaam - klęknął przed blondynem, co wyglądało dosyć komicznie. 
 - Weeejście smoka! - Manuel uderzył butem w niedomknięte drzwi i zauważył kolegów w dość dwuznacznej pozycji - Geje, przyjaźnie się z gejami! Będę miał koszmary, aaaa! 
Wybiegł na korytarz, z piskiem przebiegł z jednego końca na drugi i ponownie znalazł się wśród nas. - Trener powiedział, żeza10minutwychodzimy! - powiedział na jednym wydechu i pobiegł do windy. Chłopcy zebrali swoje manatki, a mi pozostało oglądanie konkursu w telewizji. Zażyłam leki, które przyniósł Gregor i nakryłam się wełnianą kołdrą. Nareszcie miałam chwilę dla siebie. Mogłam na spokojnie wszystko przemyśleć. Odkąd Morgi zaczął znów rozmawiać z Kristiną, praktycznie przestał się do mnie odzywać. Jedynym pozytywnym faktem było to, że zaczął naprawiać relacje ze Schlierim. Cholernie chciało mi się spać, ale nie mogłam opuścić pierwszej serii konkursu. Kiedy Richard pojawił się na belce, przypomniałam sobie jak jeszcze niedawno, czekałam na ten moment z utęsknieniem. Freitag skoczył dość dobrze. Po skoku Thomasa, nastąpiła zmiana lidera i utrzymywała się przez długi czas. Teraz, tylko Gregor, który miał ostatni numer startowy, mógł pokrzyżować mu plany. Warunki panujące na skoczni były fatalne. Kiedy Tepes zaświecił zielone światełko, z moich ust wypłynęło miliony przekleństw. Przy tak kołującym wietrze?! Zaraz po wyjściu z progu, dostał silny podmuch z lewej strony. Moje serce przestało chyba na moment bić. Schlieri opanował sytuację, ale poskutkowało to przyspieszonym lądowaniem. Zdenerwowany skoczek, w szybkim tempie odpiął narty i zniknął za bandami. W pewnym momencie, drgnęła klamka. Na Schlierenzauera było jeszcze za wcześnie, więc byłam kompletnie zdezorientowana. Drzwi się otworzyły, a w progu stanęła niska blondynka. 
- Co robisz w pokoju mojego narzeczonego, szmato?! - wrzeszczała tak głośno, że obudziłaby nawet Gregora. 
 - Nie przypominam sobie, żeby Ci się oświadczał. Po drugie, to także mój pokój - powiedziałam najspokojniej jak potrafiłam. 
- Gdzie jest Thomas do jasnej cholery?! 
Ta głupia baba powoli zaczynała mnie denerwować. 
- Jest na skoczni, idiotko - nie chciałam używać brzydkich słów, ale powoli wyprowadzała mnie z równowagi - trwa konkurs. 
Zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Ledwie szczelnie okryłam się grubą kołdrą, a pukanie rozległo się ponownie. Tym razem był to Schlieri.
 - Mogę wejść? - zapytał nieśmiało, co kompletnie do niego nie pasowało. 
- No pewnie! Zdążyłeś na drugą serię, bo były jakieś opóźnienia. 
- A może obejrzymy coś innego? Wypożyczyłem filmy. 
Nie spodziewałam się po nim takiej postawy, ale przystałam na propozycję. Skoczek zahaczył najwyraźniej o sklep, bo kupił mnóstwo słodyczy. Nie miał problemów z wagą, więc mógł sobie na nie pozwolić. Gdy zajmował się przygotowaniem czekolady, starałam się rozgryźć odtwarzacz video, który znajdował się pod telewizorem. Rozłożyłam się na łóżku, a on wepchnął się tuż obok. Leki, które wzięłam na zbicie gorączki chyba powoli zaczynały działać, bo robiłam się co raz bardziej senna. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i odpłynęłam do Krainy Morfeusza. 

~*~
Tak mi cholernie głupio, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Przepraszam za tą okropnie długą przerwę ;/
W ogóle jest tu ktoś jeszcze?
Chyba czas trochę przyspieszyć akcję i w następnym parcie, wprowadzić wątek kryminalny. 
Do następnej notki! :*

10 komentarzy:

  1. Jeah wróciłaś <3 Nareszcie ^.^ Świetny rozdział, czekam na więcej takich ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Coś czuję, że chłopaki będą rywalizować o Nicole :)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wieeelką nadzieję że będziesz pojawiała się tu częściej a nie z kilkumiesięcznymi przerwami. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie ;)
    Widzę, że Gregor zrobił się opiekuńczy, albo po prostu udaje. Ale i tak miło z jego strony, że dba o chorą przez własną głupotę Nicole.
    Rozdział świetny. Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem tu, zostałam, czekałam i coraz bardziej się cieszę ! Nareszcie Gregor ^^ Mam nadzieję że następny rozdział niedługo, pozdrawiam i życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również jestem :) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś rozdział, bo naprawdę brakowało mi tego opowiadania. Również jak inne czytelniczki mam głęboką nadzieję, że będziesz dodawała rozdziały już regularnie, choć wiem, że czasem bywają takie dni, że nie jest się w stanie kompletnie nic napisać. :)
    Rozdział jak zawsze - dobrze i ciekawie napisany. Brakowało mi Nicole i spółki :D
    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny! :)
    Allie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja także jestem ! Cierpliwie czekałam :)
    Rozdział jak zwykle ciekawy. Jestem pewna, że zacznie się rywalizacja o Nicole pomiędzy Thomasem, Gregorem a także Richardem. Ten ostatni musi się opamiętać i zrozumieć, że stracił cudowną dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaka miła niespodzianka :)
    Jejku, Manuel jest tu genialny xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć. Zaczęłam dzisiaj czytać więc stwierdziłam że dam komentarz przy ostatnim rozdziale i muszę powiedzieć że jestem pod ogromnym wrażeniem twojego opowiadania.Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :DD

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem i juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 a ten wspaniały jak pozostałe :-)

    OdpowiedzUsuń