sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3. 'Zo­baczyłam uśmiech, za­kochałam się w całokształcie.'

Nie zaglądając przez wizjer, otworzyłam drzwi. Po drugiej stronie progu stał wysoki blondyn, mniej więcej w wieku Schlierenzauera. Nie wydawało mi się, że może być od niego starszy aż o cztery lata. Był zaskoczony moją osobą, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nieziemski uśmiech. Zwrócił w moim kierunku dłoń z dość obszernym plikiem kartek: 
- Mogłabyś przekazać to Gregorowi? 
- Nie ma problemu. Wejdziesz? Możesz sam z nim pogadać. 
-Jakoś nie mam ochoty-skrzywił się - Do zobaczenia na jutrzejszym treningu.
Czyli wiedział kim jestem i po co przyjechałam. Mimo, że samochód skoczka opuścił podjazd jakiś czas temu, wciąż stałam w przedpokoju i tępo wpatrywałam się w przeciwległą ścianę. On był po prostu...
- Przystojny, prawda? - cwany wyraz twarzy Claudii świadczył, że doskonale wiedziała co się święci.
 - Jeszcze pytasz... 
- Tylko szkoda, że dziesięć lat starszy. Zazdroszczę, że będziesz mieszkać z takim ciachem. 
Słowa blondynki jeszcze bardziej wytrąciły mnie z równowagi. Przez dalszą część wieczoru, nie mogłam skupić się na filmie, a na myśl o Thomasie, serce zaczynało bić w zawrotnym tępie. Owszem, nie można go nie znać, bo sukcesy, które odniósł były naprawdę imponujące. Jednak dopiero teraz, wywarł na mnie tak głębokie wrażenie. Nie mogłam doczekać się treningu, ponieważ chciałam jak najszybciej znów go zobaczyć. Komedia okazała się totalną klapą. Jedynie Schlieri co jakiś czas wybuchał wymuszonym śmiechem, żebyśmy nie mogły wmówić mu, że film jest nudny. Blondyn poddał się przed północą i stwierdził, że takiej tandety już dawno nie oglądał. 
- Ja też chcę jechać jutro na trening - Clau tupnęła nogą niczym obrażona pięciolatka. 
- Nie, bo nie potrafisz się zachować. 
- No przecież nie jestem już dzieckiem. Jakoś Nicki zabierasz. 
- Nicole z pewnością nie będzie lepiła się do Hayboecka i kibicowała jak psycholka przy jego każdym skoku treningowym. 
- Przegiąłeś, idioto. 
Zarumieniona i zbulwersowana pobiegła schodami na górę. Doskonale wiedziałam jak bardzo zależy jej na Michaelu, a on po prostu ją ignoruje, nie okazując żadnego zainteresowania. Pod jej nieobecność, graliśmy na playstation. Nie schodziła od godziny, co świadczyło tylko o tym, że śmiertelnie się obraziła. Rozegraliśmy siedem konkursów Pucharu Świata, ale mój przeciwnik okazał się bezkonkurencyjny. Wygrywał każdy konkurs i to ze znaczną przewagą. Nawet, gdy jego zawodnik upadł przy lądowaniu i uzyskał fatalne noty za styl, był lepszy ode mnie. Dobrze, że nie potrafił czytać w myślach, bo w mojej głowie aż kotłowało się od nadmiaru obelg.  Ciągłe przegrywanie powoli stawało się nudne, więc koło pierwszej rozeszliśmy się do swoich lokum. Przyjaciółka siedziała na łóżku wyraźnie zamyślona. Mój głos sprowadził ją na ziemię: 
- Nad czym tak dumasz? 
-Właśnie stwierdziłm, że ty i Morgi od niedawna jesteście singlami - rzuciła niby od niechcenia. 
- No i co w związku z tym? 
- Mnie nie oszukasz, złotko. Widać, że ci się spodobał. 
- Jasne, a 10 lat różnicy i to, że ma dziecko zupełnie nic nie znaczy.
 - Coś wymyślimy... 

Dochodziła czwarta, a ja wciąż przewracałam się z jednego boku na drugi w celu znalezienia dogodnej pozycji. Claudia spała już od godziny, pochrapując od czasu do czasu. Było mi okropnie gorąco, nawet wtedy, gdy gruba kołdra wylądowała na podłodze. Uchyliłam okno, by zaczerpnąć świeżego powietrza, a mroźny wiatr wywołał gęsią skórkę na moim ciele. Kiedy wystarczająco się ochłodziłam, wróciłam do łóżka i podjęłam ponowną próbę zaśnięcia.
~*~
Promienie słońca bezczelnie wdarły się do pomieszczenia i zmusiły mnie do opuszczenia Krainy Morfeusza. Zegarek stojący na szafce nocnej wskazywał 7:15, więc spałam zaledwie trzy godziny. Po cichu opuściłam pokój i udałam się w kierunku łazienki, by orzeźwić się prysznicem. Drzwi były uchylone, więc bez pukania weszłam do środka. Ku mojemu zaskoczeniu, przed lustrem stał Gregor szczotkujący zęby i robiący głupkowate miny. 
- Dzióbek i +10 do męskości? - zachodziłam się od śmiechu. 
- Ładnie tak kogoś podglądać? - głupawka była chyba zaraźliwa, bo wkrótce sam zaczął się śmiać. 
- Ehh, mogłam zrobić zdjęcia. Gazety nieźle by mi zapłaciły. 
- O ty... 
Biegłam jak najszybciej potrafiłam, szukając jakiegoś schronienia. Jednak nie mogłam równać się ze sportowcem, który powoli mnie doganiał. Skręciłam do sypialni, którą dzieliłam z Clau i rzuciłam się na łóżko, zdając się na litość Gregora. Chyba się przeliczyłam, bo już po chwili skoczek wykorzystał mój słaby punkt - łaskotki. 
 - Zostaw moją przyjaciółkę, zboczeńcu! - upadł powalony poduszką.
Szczerze mówiąc, sama nie zauważyłam, że Claudia już nie śpi. Trudno się dziwić, w końcu piszczałam jak nienormalna.
Schlierenzauer zszedł na dół, by zrobić śniadanie, a my miałyśmy chwilę dla siebie. O czym rozmawiałyśmy? To chyba logiczne. Wszystko obracało się wokół skoczków, o których przyjaciółka wiele mi opowiedziała. Morgi przyjaźnił się kiedyś z Gregorem i bywał w ich domu częstym gościem. Młodszy piął się co raz wyżej, a Morgenstern nieuchronnie tracił pozycję lidera kadry. Ich stosunki były co raz to chłodniejsze. Z czasem przestali nawet wzajemnie gratulować sobie podczas konkursów. Kiedy oboje zaczęli prezentować w miarę równą formę, a Austriacy stali się dominującą nacją, podjęli próbę naprawienia swoich relacji. Gdyby nie jeden incydent, przyjaźniliby się zapewne do tej pory. Mistrzostwa świata w Libercu. Morgenstern prowadził po pierszej serii ze znaczną przewagą. Schlieri był drugi, a uczucie zazdrości przysłoniło mu inne wartości. Bez zastanowienia poluzował więzadła w nartach kolegi, a ten upadł przy lądowaniu tracąc szansę na złoty medal. Żałował, sumienie nie dawało mu spać. Za radą Claudii, odwiedził kumpla i o wszystkim mu powiedział. Liczył na zrozumienie, ale wtedy w oczach Thomasa był już nikim. W kadrze znów zapanowała okropna atmosfera. Dotychczasowi przyjaciele mijali się szerokim łukiem, nawet w hotelu spali w pokojach znacznie od siebie oddalonych. Stali się największymi wrogami, rywalizującymi ze sobą w każdym momencie. 
Mój brzuch dawał o sobie znać, więc głos blondyna dochodzący z kuchni okazał się zbawiennym. Na stole znajdowało się tyle produktów, jakby śniadanie było przygotowane dla co najmniej dziesięcioosobowej rodziny. Gregor, jak na dżentelmena przystało, odsunął moje krzesło do tyłu. Claudia mruknęła coś pod nosem i zabrała się za konsumpcję jajecznicy. Nałożyłam na talerz małą ilość sałatki, ponieważ nie miałam w zwyczaju jedzenia obfitych śniadań. Po posiłku zmyłam część naczyń i wróciłam na górę, by przygotować się do wyjazdu. Na zewnątrz panowała ujemna temperatura, więc ubrałam się na tak zwaną cebulkę. Schlierenzauer spakował do bagażnika torbę i kombinezon, więc byliśmy w sumie gotowi. Przez większość drogi opowiadał mi o drużynie, wychwalając ją pod każdym względem. Stwierdził, że na pewno szybko się zaaklimatyzuję. Kiedy dotarliśmy na miejsce, poczułam nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Stresowałam się jak nigdy wcześniej.

 ~*~
Dawno tak przyjemnie mi się nie pisało :) 
To chyba konferencja prasowa Morgiego, z której nic nie zrozumiałam mnie zmotywowała. Jak miło znów zobaczyć Go uśmiechniętego. :D
Ogólnie to jestem happy, bo niedawno przyszedł mi jego autograf *.* 
Nowy najprawdopodobniej w następny weekend. 
Pozdrawiam <3 

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 2. 'Koniec zawsze jest początkiem czegoś nowego.'

Chyba pierwszy raz zaczęłam mieć wątpliwości, czy na pewno dobrze postąpiłam. Kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka, głośno wciągnęłam powietrze i przesunęłam się w tył, by osoba po drugiej stronie mogła swobodnie otworzyć drzwi. Po chwili wyrosła przede mną postać chłopaka, którego doskonale znałam z telewizji. Czekałam na coś więcej niż głupie 'cześć' wypowiedziane na powitanie. Zamiast tego, staliśmy w milczeniu, lustrując się spojrzeniami:
- Wpuścisz mnie ? - zapytałam najmilej jak tylko potrafiłam i wysiliłam się na przesłodzony uśmiech. 
- Jasne... - tym razem to jego kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
Miałam zamiar podnieść z ziemi walizki, gdy nagle znikąd do przedpokoju wparowała wysoka blondyna. Odepchnęła brata i zacisnęła ręce na mojej szyi, uniemożliwiając dopływ powietrza:
- Nareszcie jesteś ! - wykrzyknęła rozentuzjazmowana - przez ostatnią godzinę nie mogłam wysiedzieć na miejscu.
To naprawdę miłe, gdy wiesz, że bliska osoba czerpie największą przyjemność z przebywania w twoim towarzystwie. Zdjęłam kozaki i z pomocą Claudii przywiesiłam kurtkę na wieszaku. Nie odczuwałam żadnego dyskomfortu z powodu przebywania w jednym pomieszczeniu z tak utytułowanym skoczkiem,jakim był Gregor. Wspomniany nadal stał przy wejściu przyglądając się zaistniałej sytuacji. Być może był zdziwiony, że nie rzuciłam się na niego z piskiem jak większość fanek. Ba, nie poprosiłam nawet o autograf. Oglądając zawody zbytnio nie przyglądałam się zagranicznym zawodnikom. Chyba dlatego, że zawsze czekałam na skok Richarda i właśnie jemu poświęcałam najwięcej uwagi. Gdy zdołałam lepiej przyjrzeć się Schlierenzauerowi, stwierdziłam, że jest bardzo przystojny. Przystojniejszy od Freitaga, ale nie pociągał mnie tak jak jakiś czas temu Niemiec.
- Może byś się w końcu ruszył i zabrał te bagaże ? - rzuciła z wyrzutem w kierunku Bogu ducha winnego chłopaka. 
 - A tak, przepraszam - wyrwany z rozmyślań, zrobił to, co wcześniej zaleciła mu młodsza siostra.
Przyjaciółka  stwierdziła, że najpierw oprowadzi mnie po całym domu. Z zachwytem oglądałam trofea Schlieriego zdobyte podczas różnej rangi zawodów. Były niepowtarzalne, każde kryło tajemnicę sukcesu. 
- Długo jeszcze zamierzasz tracić czas na te nudne puchary i medale? Lepiej chodźmy do twojego tymczasowego pokoju.
- Tymczasowego ? Czyli później ma się coś zmienić? - zapytałam zaniepokojona. 
- Trochę się pokomplikowało. Ciotce ze Stanów zebrało się na odwiedziny i chce przyjechać z całą rodziną. Ale spokojna głowa, zamieszkasz u starszego kolegi  Gregora i z nim będziesz jeździć na treningi.
- Cooo ?!
Byłam przekonana, że każdą wolną chwilę uda mi się spędzić z Claudią. Buzowała we mnie złość, smutek i rozżalenie jednocześnie. Nie chciałam nikomu utrudniać życia. Zwłaszcza jakiemuś starszemu facetowi, który pewnie ma już żonę i gromadkę dzieci. Jednak po niedługiej chwili, w mojej głowie narodziła się kolejna myśl. Przecież jeśli skacze, nie może być taki stary... Na szczęście miałam zamieszkać z Austriakiem, a nie Japończykiem,a z tego co się orientowałam, w tej kadrze nie było weteranów z tak długim stażem, jak choćby Noriaki Kasai. 
- Mogę ci tylko powiedzieć, że jest o wiele przystojniejszy i sympatyczniejszy od mojego kochanego braciszka - obie wybuchnęłyśmy śmiechem,a po wcześniejszym spięciu nie pozostało ani śladu.
Wnętrze lokum, które miałam dzielić wraz z blondynką było urządzone w nowoczesnym stylu i przypadło mi do gustu. Fioletową tapetę zdobiła austriacka flaga, na której dostrzegłam podpisy skoczków narciarskich, a na przeciwległej ścianie porozwieszano najróżniejsze fotografie oprawione w antyramy. 
Nie byłam zdziwiona absencją Schlierenzauerów seniorów. Pani Angelika poinformowała mnie smsem,że sprawy nieco się pokomplikowały i z mężem wrócą do domu dopiero pojutrze. Zmęczenie podróżą dało o sobie znać. Rzuciłam się na miękkie łóżko i przymknęłam powieki. 
- Ejejej, cała noc przed nami ! - 17-latka skoczyła na  moje posłanie, tym samym przerywając błogą chwilę, którą chciałam się nacieszyć. 
- Czyli mam rozumieć, że dziś się nie wyśpię ?
- Może dam ci jakieś dwie godzinki, ale najpierw musisz mi wszystko opowiedzieć. Wstanie rano na trening, będzie już twoim problemem - uśmiechnęła się łobuzersko. 
Zasypała mnie tysiącem pytań. Odpowiedzi na niektóre były jasne i proste, ale zdarzały się i takie, których raczej wolałam uniknąć. Na szczęście później zeszła na luźniejsze tematy. Porównywałyśmy skoczków pod względem wyglądu, wybierałyśmy najlepszą dziesiątkę. Claudia była chyba wrogo nastawiona do swojego braciszka, nie chciała nawet słyszeć o umieszczeniu go na wyższych miejscach. Momentalnie ucichłyśmy, gdy wewnątrz pomieszczenia rozległo się pukanie do drzwi:
- O wilku mowa... - szepnęła ze złością - Czego chcesz ?
- Spaliłem kurczaka, więc pozostało mi tylko zamówić pizze. No i wypożyczyłem filmy na wieczór.
- Ohh, jakiś ty wspaniałomyślny - ironizowała. 
- Przykładne rodzeństwo - skwitowałam, na co dziewczyna zareagowała śmiechem. Pocałowała Gregora w policzek i zniknęła na schodach. Zostaliśmy sami w pokoju. Po raz setny przyglądałam się fotografiom wiszącym nad łóżkiem. Miały w sobie coś... Magicznego ? Doskonale oddawały piękno Alp, na których tle pozowała Clau. 
- Cudowne... 
- Naprawdę ci się podobają ? - zapytał, a w jego oczach dostrzegłam błysk.
- No pewnie. Sama chętnie pozowałabym przed obiektywem tak utalentowanego fotografa.
- Tak, więc zapraszam na zdjęcia.
Zrobiło mi się naprawdę głupio. Nawet nie myślałam, że na pozór prosty sportowiec może kryć w sobie duszę artysty.W milczeniu zeszliśmy do kuchni.
Zjedliśmy kolację, a później wedle planu usadowiliśmy się przed telewizorem. Obserwowałam kłótnię współlokatorów, zastanawiając się, jakie obelgi usłyszę jeszcze dzisiejszego wieczoru. Po piętnastu minutach ostrej wymiany zdań, wybór padł na komedię, której tytuł nigdy wcześniej nie obił mi się o uszy.  Schlieri odpalił odtwarzacz dvd, a na ekranie kina domowego pojawiły się pierwsze napisy. Jak na razie oboje milczeli, więc odetchnęłam z ulgą. Zdecydowanie za wcześnie. Dźwięk dzwonka był zwiastunem kolejnej waśni między rodzeństwem:
- Idź otworzyć - skupiony na projekcji Schlierenzauer nie miał zamiaru ruszać się z miejsca, a siostra zignorowała jego polecenie - Głucha jesteś ?!
- Tak - odpowiedziała lakonicznie - Skoro jesteś taki mądry, sam otwórz. 
- No to gość sobie postoi... - podsumował 
Pokiwałam głową z dezaprobatą i ruszyłam w kierunku przedpokoju.

~*~ 
Ehh, dzisiejsze zawody to totalna paranoja :/
Rozdział planowałam dodać w zeszłym tygodniu, ale upadek Morgiego pokrzyżował mi plany. Mam nadzieję, że Thomas wróci na Igrzyska :<  
Nareszcie ferie! Przez ostatni tydzień nie miałam czasu na odwiedzenie waszych blogów, ale dziś postaram się wszystko nadrobić.
Pozdrawiam ! 
Czytasz? = Komentuj :)  

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1. 'Im bliżej mnie jes­teś, tym trud­niej jest mi się z tobą rozstać.'

Krzątałam się po pokoju, zaglądając w każdy zakamarek. Chciałam upewnić się, czy wszystkie rzeczy, które zamierzałam ze sobą zabrać znajdują się w walizce. Szafa niemal świeciła pustkami. Jedynie na dolnej półce mieściły się dawno zapomniane, przetarte jeansy.  Kiedy zegar wybił ósmą, zaklęłam w duchu. Złapałam za uchwyt podręcznej walizki i zbiegłam schodami w dół. Tata dopijał kawę, a jego małżonka zmywała naczynia po śniadaniu:
- Gotowa ? - zapytał, po czym odstawił porcelanową filiżankę do zlewu.
Pokiwałam twierdząco, ponieważ naleśnik, który przed chwilą znalazł się w moich ustach, uniemożliwił mowę. Nienawidziłam pożegnań, najchętniej bez słowa opuściłabym dom. Jednak wedle własnego sumienia, stwierdziłam, że nie powinnam narażać rodzicielki na zawał serca i przetrwać tych kilka chwil. Tuż przed wyjściem, założyłam puchową kurtkę i z jej pomocą, owinęłam się długim szalikiem.
- Uważaj na siebie, będziemy codziennie dzwonić. Nie wiem, czy zdołam tyle bez ciebie wytrzymać - narzekała tak, jakbyśmy miały rozstać się na co najmniej kilka lat. 
- Przecież za tydzień zawody w Niemczech, na pewno się zobaczymy - zapewniłam, by choć na chwilę ją uspokoić.Przecież sama nie byłam pewna, czy w ogóle mnie na nie zabiorą.
Ucałowałam matkę na pożegnanie i zacisnęłam dłoń na klamce. Na zewnątrz panowała ujemna temperatura, a drzewa i krzewy pochylone z powodu nadmiaru śniegu, cudownie się iskrzyły. Żal było opuszczać to piękne miejsce. Mogłam jedynie mieć nadzieję, że krajobraz Austrii spodoba mi się jeszcze bardziej. Wetknęłam słuchawki w uszy, gdyż nie liczyłam na okazanie chęci rozmowy ze strony ojca. Pewnie myślami był już w swoim biurze, w którym czekał na niego stos papierkowej roboty. Kiedy dotarliśmy na miejsce, palnął kazanie na temat dobrego wychowania. Wciąż traktował mnie jak małolatę, której trzeba o wszystkim przypominać i wszystko dokładnie tłumaczyć.
-  Wyślij sms'a od razu jak wylądujesz.
Ojej, tatuś po tylu latach zaczął się martwić... 
- Oczywiście - cmoknęłam go w policzek, po czym opuściłam samochód. 
- Będę tęsknił - rzucił przez uchylone okno i zostawił mnie samą z ogromnymi bagażami. 
Doskonale wiedziałam, jak będzie to wyglądało. Chyba raczej poczuł ulgę i radość, że w końcu zdoła odpocząć od codziennego podwożenia do szkoły, na treningi oraz hałasu, który ciągle przepełniał mój pokój. Byłam pewna,że to już koniec pożegnań. Do momentu, kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos. Biegł w moim kierunku, a wiatr targał jego kruczoczarnymi włosami w niemal każdą stronę. 
- Zaczekaj... -wysapał zmęczony. 
- O co chodzi ?  - przerwałam grobową ciszę, która panowała od dobrych kilkunastu sekund. 
- Chciałbym jeszcze raz cię przeprosić, głupio wyszło. 
- To nasza wspólna wina. Uczucie powoli zaczynało zagasać, a żadne z nas nie zrobiło czegokolwiek, by temu zapobiec. 
- Zagasać ? - był lekko zdziwiony słowem, którego przed chwilą użyłam. Jednak po chwili nerwowo przytaknął - Masz rację. Mimo wszystko wiedz, że zawsze będziesz dla mnie ważna. Powodzenia w Austrii.
Właśnie dlatego nienawidziłam pożegnań. Nie wytrzymałam. Uwiesiłam ręce na szyi chłopaka i wtuliłam się w jego ramiona jak za starych, dobrych czasów. Zagryzałam wargę, by opanować łzy, które napływały mi do oczu. Choć miłość już dawno się ulotniła, już teraz zaczynałam za nim tęsknić. Jeszcze niedawno miałam masę pretensji, a teraz ? Po głębszych przemyśleniach stwierdzam, że po prostu nie byliśmy sobie pisani. Wydaje mi się, że nawet, gdyby Schuster nie maczał palców w naszym związku, prędzej czy później dotarlibyśmy do nieuchronnego końca.Na pewno nie żałowałam lat spędzonych w towarzystwie Freitaga i nie miałam mu za złe, że jego wybór padł na karierę. 
- Na mnie już pora - zerknęłam na srebrny zegarek zdobiący dłoń skoczka. 
 - Trzymaj się... 
Tuż przy wejściu, po raz ostatni obejrzałam się do tyłu. Stał dokładnie w tym samym miejscu. Pomachałam na pożegnanie i przekroczyłam przeźroczyste drzwi. Mawiają, że koniec jest początkiem czegoś nowego... Może i tak miało stać się w moim przypadku ? Bez problemu przebrnęłam przez kontrolę bagaży i pokierowana przez kontrolera, dostałam się do odpowiedniego samolotu. 
Lot minął zaskakująco szybko, bez żadnych komplikacji. Nie chciałam sprawiać problemu, więc zapewniłam, że sama załatwię sobie dojazd do Fulpmes. W oczekiwaniu na taksówkę, wysłałam smsy do najbliższych. Wyobrażałam sobie ulgę, która malowała się na twarzy mamy tuż po odczytaniu wiadomości. Kiedy samochód zjawił się, wręczyłam taksówkarzowi kartkę z podanym telefonicznie adresem. Popatrzył z niedowierzaniem, chyba nie zdarzało mu się zbyt często parkować pod posiadłością jakiegokolwiek skoczka narciarskiego. 
Podziękowałam za podwózkę oraz zapłaciłam odpowiednią sumę pieniędzy. Facet długo nie opuszczał podjazdu. Chyba chciał się upewnić, czy na pewno będę gościem Schlierenzauerów. Niepewnie zapukałam w dębowe drzwi. 

~*~ 
Długość niezbyt imponująca, ale jest to dopiero coś w rodzaju wprowadzenia :)
Chciałabym życzyć wam, aby ten Nowy Rok okazał się lepszy niż poprzedni, dużo szczęścia, zdrowia, miłości, a przede wszystkim spełnienia marzeń. No i, żeby wena was nigdy nie opuszczała ;*
 Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy, nawet nie wiecie jak to motywuje. 
Do następnego ! <3