sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 7. 'Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść'

"Well you only need the light when it's burning low
Only miss the sun when it starts to snow
Only know you love her when you let her go
Only know you've been high when you're feeling low."

Gregor wpakowywał nieszczęsny sprzęt do bagażnika,a ja miałam trochę czasu na poprawienie makijażu. Był tak zadowolony, że nawet podśpiewywał sobie pod nosem, a mnie wręcz mdliło na samą myśl o stromym stoku. Nieodłączny lęk towarzyszył mi od piątego roku życia, kiedy to mój wspaniałomyśly ojciec stwierdził, że musi podzielić się ze mną swoją pasją. Zaciągnął małe, bezbronne dziecko na górkę i odwrócił się do jakiegoś znajomego mężczyzny, by podać mu dłoń w geście przywitania. Właśnie wtedy zniknęłam z jego pola widzenia i powoli zaczęłam zjeżdżać. Nabierałam prędkości, a w wyhamowaniu pomogła mi siatka, która nieźle pokaleczyła moją twarz. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy miałam na nogach narty. 
Dom Schlierenzauerów mieścił się niedaleko wcześniej wspomnianego stoku, więc dojazd zajął nam zaledwie piętnaście minut. Z małą pomocą skoczka, dobrałam odpowiedni sprzęt. Po chwili dołączyliśmy do grona pozostałych członków kadry. 
- Masz najbliżej, a jak zwykle ostatni - Pointner pokręcił z dezaprobatą głową. 
- Nie będę mówił, kto ślęczał pół godziny przed lustrem - zaśmiał się. 
- To wcale nie było pół godziny, góra kilka minut - burknęłam. 
- Przecież nie musicie się tłumaczyć - Alex pobłażliwie się uśmiechnął - Thomas, ty zabierzesz Nicole na mniejszy stok. 
Blondyn zapiął kask i wziął do ręki dwie pary nart - moje i swoje. Ruszyliśmy w przeciwnym kierunku niż inni. Kiedy tamci usadawiali się na wygodnych krzesełkach, nam pozostał jedynie wyciąg orczykowy. Uroki amatorów. Wielokrotnie zapewniałam Morgiego, że nie mam ochoty na jazdę i wolałabym poobserwować jak robią to inni, ale był nieugięty. Kiedy w końcu znaleźliśmy się na górze, poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Zgodnie z obietnicami kadrowiczów, miałam nadzieję, że zbocze nie jest zbyt strome. Przeliczyłam się i w duchu obiecałam, że nigdy więcej nie zaufam tej bandzie półgłówków. 
 - Przyznaj, że krajobraz jest cudowny. 
- Ja tu umieram ze strachu, a ty mówisz o widokach. 
Zaśmiał się. Korzystając z wolnej chwili, porozglądałam się w około i musiałam przyznać mu rację. Chmury nisko wiszące na popołudniowym niebie szeptały zapowiedź pierwszych od kilku dni opadów śniegu. Grudniowy wiatr rozkołysał znajdujące się gdzieś w oddali drzewka iglaste. Właściwie to, dopiero teraz odkryłam za co tak bardzo uwielbiam zimowe miesiące i wyjazdy. Za malowniczy krajobraz Alp, a także drobne detale jak choćby czyste, wilgotne powietrze, czy każdy oddech tworzący niemal krystaliczną mgiełkę. Błoga chwila przepełniona przysięgą natury, że wkrótce pokryje ziemię nieruchowym pięknem, została przerwana wraz z pytaniem mojego kompana. 
- Gotowa? 
Zrezygnowana przytaknęłam głową. Morgenstern ustawił się naprzeciw mnie i zasypał masą wskazówek. Kiedy w końcu ułożyłam nogi w tak zwany pług i pochyliłam się lekko do przodu, ujął moje dłonie w swoje i powoli zaczął zjeżdżać tyłem. Czułam jak trzesą mi się kolana. 
- Uważaj, bo narty zaraz zetkną się czubkami. Pamiętaj, że jestem przy tobie. 
- Nie zauważyłam - mruknęłam ironicznie. 
- Zatrzymamy się w połowie, żebyś chwilę odpoczęła.
Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, a plecy bolały coraz bardziej. W pewnym momencie za bardzo się rozluźniłam, narty ułożyły się równolegle i nie mogłam nad nimi zapanować. Z ogromną siłą uderzyłam w mojego prywatnego instruktora i oboje wylecieliśmy w powietrze. Poczułam się prawie jak skoczek narciarski. Wróć, skoczek narciarski, który popełnił błąd przy wyjściu z progu i spada w dół na pastwę losu. Runęliśmy na twardy śnieg. On runął, ja na nim. Cud, że jego żebra cało z tego wyszły. 
- Żyjesz? - przez dłuższy czas nie otwierał oczów, więc trochę spanikowałam.
- Przeżyłem w Kuusamo w 2003 r., więc chyba już nic gorszego nie powinno mnie spotkać. 
Jednym, zręcznym ruchem sprawił, że teraz to ja leżałam na plecach przygnieciona 66-kilogramowym ciężarem. Przynajmniej taką liczbę miał zapisaną w papierach. Gdy zaczął wcierać w śnieg w moje dostatecznie już zaróżowione policzki, poczułam się jak za czasów podstawówki, gdzie takie zabawy były na porządku dziennym. 
- Zobaczysz, jak tylko ściągnę te cholerstwa, zginiesz! - odgrażałam się.
- Co taka mała istota może mi zrobić? - wątpił w moje możliwości, ale ja miałam już plan godny zemsty. 
Małe dzieci przejeżdżające obok, nie wspominając, że robiły to o wiele lepiej ode mnie, patrzyły na nas z politowaniem. Już wyobrażałam sobie, jak skarżą się rodziców, na postradane zmysłów osoby blokujące przejazd. 
- Nie za wygodnie?! - krzesełko Schlierenzauera znalazło się centralnie nad nami.
- Bardzo! 
- Śnieg jest idealny. Chcesz się zamienić i trochę poszaleć? - zapytał niby wspaniałomyślnie Schlieri. 
- Dzięki za troskę, nie trzeba - Morgi kompletnie go "zgasił" i więcej nie usłyszeliśmy głosu Gregora. 
 ~*~
Trzy godziny później...
Staliśmy pod domkiem do wypożyczania sprzętu, a w dłoniach trzymaliśmy jednorazowe kubki, w których znajdowała się gorąca herbata.Ciepły płyn powoli wypełniał mój organizm, ogrzewając go od wewnątrz. Księżyc w pełni doskonale wkomponowywał się w zimowy krajobraz Alp. Oczekiwaliśmy na resztę kadry w ciszy, od czasu do czasu przerywanej przez samochody opuszczające obiekt. W pewnym momencie zauważyłam, że blondyn od dłuższego czasu nie odrywa wzroku od mojej osoby. Gdy również zaczęłam badawczo przyglądać się skoczkowi, musnął opuszkami palców po moim czerwonym z zimna policzku. Spojrzałam w jego błękitne oczy, które mimo nocnej poświaty, były doskonale widoczne i jak zawsze emanowały ciepłem. Ujął moją drobną twarz w dłonie, a nasze usta były sobie co raz bliższe. Gdy w końcu się złączyły, marzyłam tylko, by pozostały już w takim stanie na zawsze. Zupełnie nic się nie liczyło. Nawet duża różnica wieku i to, że znałam go zaledwie kilka dni. Wszystko trwało kilka sekund, jednak chwila była przepełniona magią, która ograniczyła poczucie czasu i przestrzeni. Pierwszy czas pd dawna, poczułam, że cholernie mi na kimś zależy. Czy to właśnie jest szczęście? Chyba nareszcie odkryłam jego definicję.
Intensywny błysk brutalnie sprowadził nas do rzeczywistości. Przetarłam oczy i w oddali zauważyłam uciekającego mężczyznę. Shit... Pierwszy raz widziałam wyprowadzonego z równowagi Thomasa. Klął pod nosem, nerwowo przystępując z nogi na nogę.
- Przepraszam... - wyszeptał i zwrócił wzrok w kierunku rozgwieżdżonego nieba.
Nie był świadom, że ta ulotna chwila była jedną z najcudowniejszych w moim życiu. Uważał, że zrobił coś złego, niedopuszczalnego. Dlaczego? Nie wiedziałam. W końcu zebrałam się na odwagę.
- Thomas, ale przecież...
- Ale co?! - ton skoczka doskonale potwierdzał, że w obecnej sytuacji w ogóle nie powinnam się odzywać - Nic nie rozumiesz. Przecież to już jutro będzie na wszystkich portalach plotkarskich. Nie dość, że nie potrafię znaleźć formy, będą jeszcze oskarżać mnie o romans z jakąś małolatą.
Wlepiłam wzrok w ziemię. Nie miałam odwagi ponownie na niego spojrzeć. Jeszcze parę minut temu był mi tak bliski,a w jednym momencie czar prysł. Stał się nieznajomym, zimnym facetem, który twierdził, że jestem tylko głupim dzieckiem. Łzy, które uważałam za oznakę słabości, z ogromną siłą cisnęły się do moich oczu. Zaciskanie powiek nie przynosiło skutku, uwolnione powoli spływały po policzku. Nie zdziwiłabym się, gdyby zamarzły. Nie z powodu ponad piętnastostopniowego mrozu, ale chłodu, który wypełnił moje serce.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jego stłumiony głos. Zapytał, gdzie mam zamiar iść. Nie odpowiedziałam. Idąc, uderzałam stopą w każdą grudkę śniegu, dając upust emocjom. Snułam się pomiędzy domkami dla przybyłych na weekend narciarzy, nie myśląc nawet, że mogłam na kogoś trafić. Tajemniczy osobnik szedł dosyć szybko, bo po zetknięciu się ciałami, prawie upadłam na ziemię.
- Niki, co ty tu robisz? Miałaś być z Thomasem - Gregor wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Długo czekaliśmy i pomyślałam, że coś się stało - skłamałam bez skrupułów.
- Dlaczego płaczesz? - mój drżący głos, wzbudził podejrzenia Schlierenzauera - Jeśli powodem jest ten dupek, to nie ręczę za siebie.
- Nie - zaprzeczyłam kategorycznie - Nie chcę o tym gadać, chodźmy już.
Objął mnie przyjacielskim ramieniem, którego teraz potrzebowałam. Wróciliśmy na parking, ale nie zastaliśmy tam Morgensterna, ani jego samochodu.

~*~
Nawet nie wiecie jak cholernie mi głupio :/
Chyba zatęskniłam za sezonem i wreszcie z przyjemnością udało się coś napisać ;)
Przez ten czas, kiedy nic nie publikowałam, zaplanowałam sobie kilka kolejnych rozdziałów, więc mogę zapewnić, że do kolejnej dłuższej przerwy nie dojdzie.
Tylko, nie wiem czy jest jeszcze dla kogo pisać :C
Czytasz? = Komentuj. 
Następny w środę, głównie pisany z perspektywy Thomasa. 
P.S. W zakładce 'Informowani', możecie zostawić linki do swoich blogów, asków, czegokolwiek, dzięki którym będę mogła poinformować was o nowościach ;)

11 komentarzy:

  1. Superaśny <3
    Szkoda mi Niki ale napewno będzie dobrze
    Świetnie piszesz a ja z przyjemnością czytam :)
    @LouisMyLoveH

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, mam nadzieję, że Cię nie zamordowałam tymi moimi wiadomościami ? xd
    Cieszę się, że się coś pojawiło i to fajne coś ;p
    Taki trochę dupek z tego Thomasa ;/ Biedna Nikki, coś czuje że Gregor tutaj też nam namiesza ;)
    Powodzenia i duuuużo weny ;*
    A i pewnie, że czytam, już czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że tak rzadko piszesz... Mogłabyś częściej coś tworzyć,ale generalnie rozdział ciekawy. :) Czekam na więcej(i częściej.:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem , czytam ! Ale słodko się zrobiło gdy Thomas trzymał Niki za rękę i zapewniał, że nic jej nie będzie. A gdy ją pocałował, było przepięknie a tu nagle...błysk! I fota zrobiona. Szkoda że on tak zareagował ale cóż emocje biorą górę! Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam, długo, bardzo długo, ale się doczekałam kolejnego rozdziału :)
    I warto było tyle czekać, bo i tym razem nie zawiodłaś. :D
    Ooł, a było tak pięknie - i głupie zdjęcie wszystko popsuło. W sumie rozumiem trochę reakcję Thomasa, ale mimo wszystko nie powinien był tak odezwać się do Nikki. A Gregor - podobnie jak inne czytelniczki czuję, że on namiesza tu jeszcze, haha :D
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i w końcu sie doczekałam . Powiem szczerze że,wole Gregora niż Thomasa ale to tylko moja opinia. Chamsko sie zachował Morgi. Kurde bo najpierw ą całuje a później ma do niej pretensje. To tyle jak na ten rozdział. Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.skokiimuzyka.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, szkoda tylko, że taki krótki, nooo! Ale dobra, cieszę się, że w ogóle coś udało Ci się dodać :)
    A więc pocałunek - coś co podejrzewałam już od kilku wcześniejszych rozdziałów i proszę! Tylko dziwi mnie zachowanie Thomasa zaraz pp tym zdarzeniu. Myślałam, że Niki coś dla niego znaczy, a on w tamtym momencie przejął się tylko mediami! Wiesz, że ja zdecydowanie wolę Gregora, nie? Ej, może teraz, kiedy Morgi tak się zachowała Schlieri będzie pocieszał dziewczynę i może coś z tego pocieszaaania wyjdzie, hmm? :P

    PS. Nie wiem, czy czytasz, ale - http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/2014/04/jedenasty-rozdzia.html - zapraszam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny. Jak Thomas mógł się tak zachować?! Pierwsze ją całuje,a potem... Rozumiem zobaczył go reporter,ale to nie powód wyżywania się na Nicole. Za to widać,że Gregorowi Nicole nie jest obojętna. Pozdrawiam i weny! :* Czekam na kolejny :)
    PS:Mam małe pytanko do ciebie :) Jesteś w obserwowanych mojego bloga,a czytasz go? :)Jeśli tak to skomentuj ok :) ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekalam, czekalam, dzis sobie wchodze i tak Nowy rozdzial ^.^ oczywiscie bardzo fajny, ale Morgi tu taki dupek ;< czekam do srody ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny blog bede odwiedzac cześciej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie!!! Morgi coś ty narobił ?! Nie wiem co, ale w twoim blogu jest coś wyjątkowego.
    Objął ją przyjacielskim ramieniem? Dla niej może przyjacielskim a dla niego ? Pozdrawiam :) amorprohibit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń